Rolnictwo a środowisko

Dodano:2020-08-31



Pisanie bloga rozpoczęliśmy od tematów technicznych, dlatego teraz mały przerywnik pół żartem pół serio. Szczególnie, że następny artykuł już będzie dla wąskiej grupy fascynatów. Coś jak w tym legendarnym zdjęciu z imprezy informatyków – znacie? Jeśli nie to proszę:

impreza_informatykow

Sami widzicie, że łatwo nie będzie. Dlatego aby nabrać dystansu i przygotować się na to wyzwanie umysłowe proponujemy temat w postaci

Rolnictwo i jego wpływ na środowisko (czyta Krystyna Czubówna)

bicie

 

Spokojnie, nie podchodzimy do tematu poważnie. Reprezentujemy jedną ze stron konfliktu a właściwie wszystkie naraz - czyli nie możemy być obiektywni.

NIKT NIE MOŻE BYĆ OBIEKTYWNY W TYM SPORZE, BO WSZYSCY MUSZĄ JEŚĆ

Nie wiecie jaki spór? Mniej więcej taki jak ten poniżej

 

walka

 

To zacznijmy od początku i spróbujmy usystematyzować problem:

  •  Na świecie żyje niecałe 8 mld ludzi – tego nawet koronawirus nie zmieni. Coś muszą jeść -sami wiecie jak to jest. Niektórzy co prawda twierdzą, że można samą miłością, ale sami się szybko z tego wycofują (nie wiadomo czy miłość nawaliła czy jedzenie takie dobre). To jest strona popytowa – szukają jedzenia (jak ci wspinający się na skałę na zdjęciu powyżej)

  • Skoro był popyt to na pewno znajdzie się jakiś dostawca. Ba! I to niejeden.

Na świecie jest ponad 570 milionów gospodarstw rolnych, którzy uprawiają łącznie około 1,6 miliarda hektarów – te wszystkie dane są mocno szacunkowe. W końcu przeprowadzenie spisu rolnego w Polsce (dostaliście wezwanie do spisu w tym roku? Kto wypełnił?) jest karkołomne, co dopiero zebrać dane ze wszystkich zakątków świata.

Ale rolnicy to jedno. Nie replikujemy sobie jedzenia jak w Star Treku, ale chyba już każdy widział świecące żelki – nie ma jeszcze? To kto zrobi?

A rolnicy to potężna grupa jest. Zdecydowana większość gospodarstw to gospodarstwa rodzinne, ale za większość produkcji rolnej na świecie odpowiadają duże przedsiębiorstwa rolnicze i to dzięki nim większość ludzi ma co jeść. I tu zaczynają się schody – wszędzie tam gdzie chodzi o maksymalizację zysku pojawiają się te same problemy – redukcja kosztów na wszystkich frontach. Tylko, że w tym przypadku chodzi o to co jemy. A jak mówią niektórzy – jesteś tym co jesz.

Więc co robią te wielkie farmy? To co wszyscy tylko na większą skalę – więcej nawozów i więcej środków ochrony roślin. Wielkie uprawy monokulturowe i ich destrukcyjne wpływ to temat rzeka. I do tego sterowanie pogodą – bach armatą w chmurę!

Efektem tego jest, powiedzmy jakoś delikatnie – żywność na sterydach. Poprawić sytuację by mogły nasiona GMO, ale nie będziemy wchodzić na ten grząski grunt – jako gatunek homo sapiens przejawiamy często strach przed nieznanym i nie mają znaczenia żadne argumenty naukowe. Mogą być te rośliny bardziej odporne na choroby i dawać lepsze plony.

Ale GMO? Kto to tak nazwał?! Gmoch??

 

gmoch

 

gmoch2

 

Do tego kwestia własności nasion GMO. Niby Twoje, Nasze – a jednak nie. Coś jak z Lasami Państwowymi.

Wielkie farmy są dobre bo produkują dużo jedzenia, są złe bo narzucają własne warunki i małe nie mogą konkurować. W Zimbabwe kiedyś tak było – wielkie farmy karmiły prawie całą Afrykę, ale Mugabe je zlikwidował i rozparcelował ziemię i Zimbabwe głoduje. Oczywiście nie można tego przekładać na sytuację polską, ale u nas Ministerstwo Rolnictwa planuje zrobić coś podobnego, ale o odmiennych, zaiste zbawiennych skutkach.

❤️My sami całym sercem wspieramy małe rodzinne gospodarstwa.❤️

 

  • Jest jeszcze rynek przetwórstwa. Ooo, ci też mają za kołnierzem! Jeśli komuś żal lasów deszczowych to właśnie oni za tym stoją. No wiecie – był sobie las deszczowy, potem go wycięli, potem zasadzili palmy a potem sprzedają olej palmowy. Żywność wychodzi taniej z tym olejem palmowym. Nawet jeśli Was dziwi, że olej palmowy jest tani skoro wycina się do tego płuca świata to nie powinno Was dziwić. Lasy deszczowe to głównie Ameryka Południowa – raczej nie ma ich na spotkaniu grupy G7. Ale już tak bywa, że biednemu zawsze wiatr w oczy. Proponuję na następnych zakupach sprawdzić ile produktów w Waszym koszyku zawiera w sobie olej palmowy – sami się zdziwicie. Nawet gdybyście chcieli wybrać coś bez tego oleju to będzie trudno bo prawdopodobnie nic nie znajdziecie.

  • Jest jeszcze jedna strona, która należy do grupy 1 (ludzie, którzy jedzą), ale nie zgadza się na to co wyprawia punkt 2 i 3 (rolnicy i przetwórcy). Zabijać niewinne jagniątka? Odzierać z piór biedne kurki?

To wszyscy ci którzy powiedzmy, że są świadomi sytuacji klimatycznej. Chcąc to zmienić to np. nie jedzą mięsa. To chwalebne jest.

Nie możemy zaprzeczyć – w całym rolnictwie na świecie to hodowla bydła jest najbardziej obciążająca dla naszej planety. Aby trafił na nasz stół kawałek mięsa to trzeba wyprodukować żywność roślinną, nakarmić nią zwierzęta a po drodze zabić kilka milionów dzików.

I kiedy już mamy na talerzu ten smakowity, średnio wypieczony stek to warto pamiętać, że to zwierzę zanim zostało poćwiartowane było faszerowane lekami jakby było w stanie krytycznym przez całe swoje życie.

Aby trochę złagodzić obciążenia planety Ziemia wywołane przez rolnictwo to mamy kilka propozycji:

  • Konie! Konie to było coś. Nie zużywały paliwa, dostarczały nawozu, były pożywieniem dla much a ostatecznie takiego konia można było zjeść.

A traktory? Wiecie jak szybko potrafią jeździć teraz ciągniki? A widzieliście kiedy taki szybki ciągnik bez kabiny? No właśnie. Przecież to jest totalna rzeź owadów! Konie to były ekologiczne – raczej mało owadów się z nimi zderzało, a takiego konia zawsze można było zjeść jeśli nic nie wyrosło na polu. Konia z rzędem temu co widział ostatnio konia w gospodarstwie i to nie było podkarpackie.

 

  • W pełni rozumiemy, że nie każdy chce być wegetarianinem, weganinem, frutarianinem etc. Wiemy, że hodowla zwierząt na mięso to potężny biznes, który jak wszystkie potężne biznesy będzie miał własnych lobbystów którzy będą twierdzić, że hodowla bydła sprzyja środowisku. Spoko – na razie ten świat tak się kręci.

Jest jedno rozwiązanie, które ocaliłoby świat przed nami samymi – kanibalizm. Proszę jednak NIE ZJADAĆ SĄSIADA! U wielu gatunków zwierząt się to sprawdza gdy zachodzi taka potrzeba (osy). Wierzymy jednak, że u ludzi standardy etyczne są na trochę wyższym poziomie i zawsze będziemy dążyć aby się wspierać wzajemnie a nie zjadać wzajemnie.

 

 

Nie można nie napisać jeszcze o tym, jak trudno czasem być rolnikiem.

Rozporządzenia w Ministerstwie Rolnictwa o tym co, jak, gdzie i kiedy można uprawiać są produkowane w takim tempie i chaosie, że doradcy rolniczy nie mogą się połapać.

Przeciwników jest wielu i na każdym froncie - choćby taka stonka!

Do tego grafomaństwo Uniii Europejskiej, ale u nas większość utrudnień narzucanych jest przez rodzimych możnowładców. Aczkolwiek najciekawsze pomysły pojawiają się na poziomie europejskim – chyba każdy słyszał o wymaganej przez Komisję Europejską krzywiźnie banana.

Regulacje regulacjami, ale największym problemem na horyzoncie są zmiany klimatu. I mamy kwadraturę koła.  Na szczęście pojawiają się pomysły, które mogą pomóc.

Np. paludikultura – polecam wygooglować i poczytać. Idealna na nasze warunki geograficzne.

 

Wiecie, że można ugotować żabę w garnku wolno podnosząc temperaturę i ona nie wyskoczy? Nie wyskoczy bo gdy zorientuje się, że jednak jest zbyt gorąco to będzie już za późno. Oczywiście do gotującej się wody by nie wskoczyła.

Tak jest teraz trochę z nami. Sytuacja się pogarsza, ale nie na tyle dynamicznie byśmy zwrócili na to uwagę. I jak ta żaba dostosowujemy się do zmieniających się warunków.

 

Reasumując – korzystamy z planety jak każde inne zwierzę. Jest nas dużo i musimy jeść.
Możemy jednak  codziennie próbować wpływać na los świata. Nawet jeśli dużo to nie zmieni, to może poprawi nam samopoczucie:

 

  • Kupując produkty lokalne
  • Sprawdzając skład produktów i wybierając te jak najmniej przetworzone
  • Mając w ogródku własny kompost
  • Nie marnując żywności

Prześlij CV!